wtorek, 26 grudnia 2023

Pokój ludziom dobrej woli



Britta

 

-Jezu, ...
- Słucham mojej nasturcji...
- Jezu, długo nie pisałam . Obudziłam się z letargu.
-Ty Mi o tym przypominasz?
- Nie potrzebowałam już tego .
-Twojego płaczu?
- Włąśnie.
- Wiele z tych zaskarbionych cech nam umknie, ze względu na to , że o nich nie napiszesz. 
-Tak?
- Tak jakby. Pisz śmielej, prościej, zwyczajniej, inaczej oniemiejesz.
- Zwolniłeś mnie z głupoty.
- I arogancji.
- Zrobiło się pyszniej.
-Nie szkodzi, to twoja broń obosieczna. Trochę pychy nie zaszkodzi. Oczywiście mówimy o tobie, i w maleńkiej ilości. Zegar pychy u ciebie nie drgnie jeśli odrobinę jej proszku spocznie na koniuszku twego języka. Wybieraj oględniej , nic się nie stanie. Ale musisz o tym napisać. Musisz pisać i musisz się modlić do Mnie. Inaczej stracisz wątek, nei utrzymasz się na powierzchni. Już fala zaczyna cię pokrywać.
-Gubię się. 
- O tym włąśnie Wspomniałem. 
- Było mi bardzo przykro.
- Wiem dlaczego. Ale JA nie "wyleniałem". Jestem taki sam. Ani ty się nie zmieniłaś. Nadal łączy Nas potężna więź. Nic nie jest w stanie Jej rozerwać. Ale zaciera się między Nami ta iskra, czyli Nasza swobodna więź komunikacji 
-Robi się tłoczno koło Nas kochanie.
- Właśnie.
- Zaczęłam twierdzić, ze nie mam czasu.
-Itd itp
- Włąśnie. Zajrzałąm Ci do rozumu. 
-I nie spodobało ci się, co zobaczyłaś?
- Znasz mnie, zaczęłąm się nim karmić i stwierdziłam, że szybko muszę zacząć uzupełniać braki. Zaczęłam od "nabierania " , ze tak powiem realizmu i wątek bajki , którą Razem przeżywamy, został coraz bardziej spychany w podświadomość. Zaczęły się budować konstrukcje, szkielet myślowy i zaczęłąm wokół tego budować. Zaczęłam się asymilować.
- Ale nie Moim kosztem Myszku. Nie Moim kosztem.
- Zapragnęłam powagi.
- Wiem.
- na tym mi z początku nie zależało. Drobnica zaczęła pochłąniać mój umysł, to powszechnosci powszedniości dobiera mi się do skóry . Nie może mi to pochłonąć Ciebie. A tak się włąśnie zaczyna dziać. Nie wiem co robić.
- Przychodzić do Mnie chętniej. 
-Chętniej.
- Tak, chętniej. Wiesz , co Mam na myśli kotku.
-To z myślą niewiele ma współnego. To raczej impuls, to wino m które mi dawałeś. 
- I będę dawał.
- Targnęło mną poczucie winy.
- Brakuje ci czasu.
- Właśnie.
- Jestem spełniona.
- Zaczynasz być. A skoro nie jesteś już zagłodzona, zaczynasz myśleć i o innych sprawach. To normalne. Ale nie zaspokoi cię na długo. Musi być między Nami bardziej intymnie Słonko. Bez tego ani rusz. 
-To mnie spycha w stronę szaleństwa.
- O którym będzie jeszcze mowa.
- To sprawia , że przypomina mi się o niesieniu Twojego Krzyża. 
- Znowu zaczynasz. Nie do tego cię wzywałem. 
- Byłąm taka nastroszona.
- I znowu jesteś. Twoje nastroszenie niewątpliwie się udziela .
-Biegnę bardzo szybko.
A Ty...
- No jestem, czy nie Jestem?
- Jesteś. Ale to brzmi. To źle się kojarzy 
-Ale biorąc pod uwagę Moje Poroże...
-Jesteś pięknym jeleniem.
-  A ty piękną łanią Mojego dziedzictwa .
-A więc niech się wygrywa nasza Pieśń nad Pieśniami 
- A więc Oblubieniec.
- I Oblubienica.
- Niech tak bedzie. 
-Amen
- Przyjdź dziś do Mnie, jako Ja przyszedłem. 


niedziela, 24 grudnia 2023

William Shakespeare

 

William Szekspir- ekspert

  Jaka powinna byc cnota pisarza? Albo dramaturga? Albo poety? Kiedy każdy z nich, a może trzej w jednym, używa posłusznych słów , różnych słów ,aby uzmysłowić sygnały pewnych prawd "najgłębszych" , prawd o pojedyńczym człowieku i konfrontacji z drugim człowiekiem. Albo po prostu obcowanie z drugim człowiekiem. Kiedy słowem ogarnia się rzeczywistość wypaczeń, zagrożeń , aspiracji, pretensji- słowem zwykłych ludzkich spraw. Nie zapominając przecież o słowach eleganckich, wyszukanych , królewskich,; przekazujących wizję życia pełnego wdzięku , ukazując prawdę ludzi reagujących sercem. 
W teatrze słowa te włożone są w usta aktorów , ożywają w dwójnasób , wysłuchane i "obejrzane" przez realnego człowieka- widza.  Ale chcąc opanować ten każdy z przejrzystych dla pisarza świata , należy nieledwie ukleknąć przy ołtarzyku wyobraźni . Skupić w sobie wszelkie wątki , aby dać swobodę nowej rzeczywistości. 
Czy wydobywa się z tego prawda ?  Czy są to rzeczy nieistniejące? Czy są to rzeczy martwe? - bo minione?  czy to wystarczy , aby usprawiedliwić życie strawione po wiekszej części na działaniu, w pewnym sensie zastępczym? 
Kiedy ludzie mają prawdziwy "talent" , używają go tworząc na świecie ramy pokoju, przewodzą w wojnach, ; zmieniają kształt świata, kierują duszami, budują- a tu jest tylko pewien rodzaj mówienia o tym wszystkim. To taka teoria pisarstwa jako bytowanie zastępujące czyn.  W dodatku kunszt tego pisarstwa bywa czasem zwodniczy.
Ale wszelkie jego romance, tragedie , sonety, przetrwały próbę czasu. 
Szekspir na całym globie usprawiedliwiony został za wybór tej "szkoły cieni"  i cały świat, chce się w tej szkole cieni nadal uczyć i bawić. 

CZĘŚĆ DRUGA

W elżbietańskim, gościnnym Londynie  znalazło sie miejsce dla wędrującego młodzieńca, lat plus minus dwadzieścia ,poszukującego pracy dla siebie. Ukończył liceum w Stratford-on - Aron , jakiś epizod nauczania uczniów i ożenek. Przyszła na świat jego córka , ale nawet i ona nie zdołałago utrzymać przy rodzinie. Zapewne "dusił" się przy żonie,która prawdopodobnie "przymusiła " młodego Williama do ślubu, kładąc na szalę ich ożenku dziecko, które nosiłą pod sercem. William uległ- miał wtedy osiemnaście lat, ona dwadzieścia sześć. 
Niemniej jednak , aby utzrymać rodzinę , a także w poszukiwaniu zawodu , udał się włąsnie do Londynu. 
Był "średniego " stanu, - jako syn małomiejskiego rajcy i szlachcianki ; wyposażony został w niezłe polecenia. 
Na razie jednak nie miał ani pieniędzy , ani zawodu. Wyposażony został przez naturę i dobrego Boga  w rozliczne talentypojmowania substancji tego świata, tkwiąceych również w ludzkim ciele, o próbie zawłądnięcia tych substancji; całym piętrowym gmachu całej widzialnej i niewidzialnej rzeczywistosci, na które człowiek patrzy w podziwie , nie tracą sprzed oczu prawdy czyhających mocy rozkłądu i chaosu.. 
Grammar school , nieprzydatna komu innemu, wykorzystana przez Williama stawała się podwaliną majstersztyków. 
Wiele stron zapełnił , bawiąc się igraszkami słownymi, które wykraczają poza utylitaryzm i igrają same ze sobą, wprawiały ludzkie ucho bądź oko  w stan zachwytu nad ich pięknem i konfuzji z powodu braku ich celowości .
Cóż. Zręcznemu wszystko przystoi.

A więc młody Szekspir zapragnął laurów. 
Przybył na dwór bardzo przychylnego mu Earla of Southampton . Dla tego przychylnego "ucha" powstawały pierwsze sonety , za co Książę odwdzięczył się olśniewającą wtedy sumą tysiąca funtów.  Jednak to nie mogło stanowić stałej podstawy do życia.
Ale wtedy własnie został pociągnięty istniejącą poezją : w ruchu i w recytacji. 
TEATR. Młody człowiek przylgnął do tej Muzy duszą i ciałem. 
Zaczynał skromnie, jako aktor. Później, stopniowo ,próbował- z dobrym skutkiem - sam tworzyć sceny, którymi wypełniał repertuar teatru.  Pojawiło sie wówczas pytanie: Jak dramaty  z życia politycznego mogł pisać ktoś, kto sam w nich nie uczestniczył. Najprostsza odpowiedź jaka się nasuwa, to taka, że tylko człowiek teatru, który brał udział w jego życiu, mógł pisać sztuki , wykazując taką znajomość sceny i jej wymogów. A były to sztuki komediowe, historyczne, tragiczne, romansowe...

CZĘŚĆ TRZECIA

" But yet the pity of It...."- " Ale jakiż żal...." ( Otello)
Naszkicować taki obraz rzeczywistości , stwozryć takie ludzkie postaci i z  takimi wartosciami, by ich zatrata odczuta była boleśnie i prowadziła do zguby przez sprzężenie okoliczności , a także spowodowana takimi a nie innymi ludzkimi decyzjami, o niszczacych i nieodwracalnych skutkach. Opisów obrazów tragedii i ludzkiego nieszczęscia było jak do tej pory wiele, ale szekspir pokazuje coś, co pod naporem wszystkich uderzeń złego losu ,ostatecznie przepada. 

W dziejach młodych kochanków z Werony , tym, co przerasta wszelkie nadzieje, budzi pragnienie pokoju , jest strata ich młodej miłosci. Coś, co narodziło się w sercach dwojga młodych ludzi przyniosło pokój zwaśnionym stronom dopiero kiedy jej owoc złożono w trumnach. 
Takie jest jednak zmaganie się z tajemnicą świata. Postawiony wobec tej tajemnicy , młody, duński książę, zrozumiał nagle , ze tkanina osłaniająca porządek moralny , wszelką przyzwoitość, uładzenie spraw- nagle spada , ukazując bezwzględne pogwałcenie tego porządku,za cenę zbrodni bratobójstwa , która nie mieści się w sercu i umyśle młodej osoby ; młodej i prawej.  Usiłuje on odciać się od tego czynu , najlepiej wykonując taki sam czyn - czyli pomścić ojca. Jestt to jednak czyn a'rebours moralny - bo jego wykonaniu sam stanie się "bratobójcą" . W tej sytuacjii wszelkie działanie pozbawione jest podstaw , odbija sie na jego postępowaniu i łamie jego charakter.  Takich skrupułów nie posiada otoczenie Hamleta, działa bezlitośnie, i ksiażę duński "kończy" życie pchnięty zatrutym rapierem. 

Prawda w ujęciu Szekspira jest gorzka jak piołun, a jednak życiowo największej wagi , jej lekcja odarła sparwy i ludzi z ich  blichtru i pompy , uczyła przejrzeć pochlebców, rozumieć i cenić maluczkich.  Wśród tego huraganu uciśnieni ludzie dobrzy też sie jednak mobilizują , wznosząc się aż do heroizmu w ofiarnej , ratującej, przemyślnej miłości.  Życie jednak daje na szalę organizmy ludzkie będące najczystszymi, spragnionych miłości, ciepła, pokoju i prawdy- najsłabszych, kochających i dlatego bezbronnych.

CZĘŚĆ CZWARTA

W póxniejszych latach swojego życia, Szekspir wrócił do Stratford. Nie był jeszcze stary, ale mógł sobie pozwolić na odpoczynek. 
Miał prawo powiedzieć , ze finansowo postawił na dobrą kartę .
Został udziałowcem teatru "The Globe" , był wieloletnim aktorem, a także autorem.  Był właścicielem posesji ( The New Place).
W swoim czasie wyciągnął z kłopotu ojca, otrzymał herb, ,wyposażył dzieci, zwłąszcza córkę Judytę, która została wydana za lekarza. 
Otoczony był uznaniem i przyjaźnią , utzrymywał dobre stosunki z kolegami ze świata teatru.
Zmarł w  wieku 52 lat.

Sunrise not at all

 

Nieszczęśliwa miłość Asnyka część pierwsza


Do Śzczawnicy , "do wód" , było bardzo modnie przyjechać w 1868 roku . Z całej będącej pod zaborami Polski przyjeżdżano  na lato; niektórzy dla kuracji , ale głównie dla przyjemnego towarzystwa . Nie tylko dla podratowania zdrowia , ale wielu zdrowych całkiem , między którymi prym trzymały matki z córkami ,na wydaniu , a takze mlodzież  do tańca , wśród których nie brakowało i stateczniejszych mężczyzn, pragnąc wejsć w związki małżeńskie. 
Do ostatniej kategorii należał 30 letni wówczas Adam Asnyk . Postać ciekawa , bo poeta, ale i także członek Rządu Narodowego w jego ostaniej fazie. 
Niestety nie miał zalet , które równoważyłyby jego ogłądę towarzyską , tj przyciągałby do siebie panny. 
Z wrodzonym sobie poczuciem humoru kwitował to tak: 



                                            " Wierzyłem , zwyczajnie młody 
                                             Że jeszcze nie wyszło z mody
                                              Mysleć i czuć
                                             Że trochę serca kobiecie 
                                             Świetnej karjery na świecie
                                              Nie może psuć
                                              

                                              Lecz dziś komedję salonu
                                             Jak człowiek dobrego tonu
                                              Na wylot znam 
                                              Z serca pożytek niewielki 
                                              Więc mam w zapasie karmelki
                                              Dla dam 

tak usposobiony i pewny siebie , zbliżył się młody autor do nader miłęgo towarzystwa  zgrupowanego koło pani Grudzińskiej , zamożnej obywatelki z Rawskiego w Królestwie , bawiacej z córką. Osobą , która w tym kólku podobała mu sie najbardziej i zrobiła na nim największe wrażenie , była panna Aniela Grudzińśka . , 16- letnia dziewczyna wyjątkowej urody

Olśniony pięknością panny , zaczął żałować Asnyk , ze nie jest młodszy . Zaczął jej unikać . 
Nie zdawał sobie sprawy , ze w tym momencie już był zakochany. Zachęcony atmosferą  towarzyską , dobrocią jaką pani Grudzińska i jej córka roztaczały wokół siebie , ujęty ich dobrocią  , czuł się barzdo szczęśliwy mogąc z nimi przebywać. Dlatego wrócił do nich. 
I kochał.

Nadeszła chwila odjazdu . Obie strony były świadome, jaki stosunek zdzieżgnął się miedzy nimi, domyslano się wzajemnie o co chodzi. Asnyk nie potzrymał zapewnienia , ale obiecano powiadomić,kiedy znó pzrzyjechać mianodo Szczawnicy. Tej nadziei nie chciano go pozbawić. 

Niestety nie dotrzymano słowa. , i kiedy Asnyk na drugie lato zawitał do kurortu , panie były już an odjezdnym , tzn zostały jeszcze kilka chwil , ale w drogę powrotną już niedługo ruszają , do Krakowa. , a stamtąd do domu. 
Te kilka dni spędzone razem pchnęły nieszczęsnego poetę do obnażenia swych uczuć. 
Oświadczył ,że pannę Anielę kocha i chciałby się o nią starać.
Niestety nie zostawiono mu żadnej nadziei  

Nieszczęśliwa miłość Asnyka cz. Druga


List Anieli Steczkowskiej ( Grudzińskiej) 

12 marca 1914 roku
"Do dziś snia nie pojmuję, jak człowiek rozumny mógł doprowadzić do tego , aby doszło do formalnej odmowy : matka moja bolała niemało , będąc do niej zmuszoną. Nie wchodził tu w grę, "Biedny emigrant , jeszcze raz nie! Tylko brak skłonności z mojej strony. W osiemnastym roku życia nie wychodzi się za mąż z szacunku. !... Dla niego potzreba było kobiety dojrzałej , która by zaparła się siebie , a oddała u się zupełnie. !, była mu nie tylko żoną , ale i opiekunką ; która by go prowadziłą niemal za rękę przez Życie, aby zapatrzony w niebo , nie roztrącał się nieustannie o kamienie przydrożne"

W innym liście tak pisze Pani Steczkowska!
" Nie było przeznaczonem, abym została towarzyszką jego życia. Matka moja widziała przeszkodę w różnicy wieku, ojciec przyrosnięty do kawałka roli , nie chciał mnie widzieć żoną uchodźcy i odgraniczyć ise ode mnie kordonem. A może najważniejsze, że Asnyk , jakkolwiek ze wszech miar godzien uwielbienia , nie posiadał tych zalet , jakie najłatwiej trafiają do siedemnastoletnich rozumów. 
Winien był głównie wiek poety, który dźwigając już czwarty krzyżyk na swych barkach , wydał się 17 letniej pannie , ślicznej w dodatku , za starym.
Czuł to sam Asnyk , gdy pod pierwszym wrażeniem panny Anieli (Jeszcze w 1868 ) pisął w swym smętnym pamiętniku :
                                    Ale już jestem za stary
                                    Bym mógł dzieweczko
                                    zażadać serca ofiary.....

Na taką ofiarę serca rwąca się do życia, panna Aniela nie miała ochoty . I dziwić się jej nie można. Dlatego odpisując poecie pani Grudzińska musiała- choć z przykrością niewysłowioną- odpowiedzieć mu odmownie. 

ASnyk przekonany najświęciej , iż " rozpacz żadna i nadzieja żadna nad sercem jego nie ma już dziś mocy, " a więc uspokoiwszy się nieco , gdy minęło pierwsze wrażenie ciosu , zrezygnowany poeta , podniecony całym tym przejściem , zaczał pisać , sypiąc wierszami jak z rękawa. Takie nieszczęśliwe miłości mają to dobrego do siebie , że gdy są udziałem ludzi talentu , pobudzają ich wyobraźnię , zapłądniając ją coraz to nowymi pomysłami  literackimi. , słowem ,nie ma tego złego dla poety , co by za dobre nie wyszło poezji....Takie jest psychologiczne prawo twórczości poetyckiej.:

                  " Przykro ,przykro jest dębowi , gdy go robak toczy
                   Ale przykrzej nie móc płakać , gdy łez pełne oczy
                   Smutno biednej jest ptaszynie , gdy jej skrzydłą umrą. 
                    Ale smutniej jeszcze temu, co kocha napróżno !

                    Źle jest zmykać jeleniowi , gdy go zdybią w kniei 
                   Ale gorzej jeszcze sercu wyrzec się nadziei ...
                    Trudno pływać rzecznym płazom po rzecznej głębinie
                   Ale trudniej nie żałować szczęścia , kiedy minie" 



" Z kraju piękności
Barw, woni 
Z kraju młodosci 
Zwieńczycie błękitnej toni 
Przybywam z wiencem na skroni
Pragnę miłości....

Jeśli masz serca choć tyle 
Żeby pierś biała
Na chwilę 
Uczuciem drżała ...
Porzucę skrzydłą motyle
I pozostane tu w pyle
Ludzkiego ciała

Lecz jeśli tylko odpadnę 
Że kształty  owe                                   
Tak ładne
Są marmurowe 
Że serce me nie drży       w nich    żadne 
To wtedy jak cień przepadnę
W mgły zaświatowe 

I na zakończenie:

"Nie pomogą próżne żale                                                                       
Ból swój niebu trza polecić
A samemu wciąż wytrwale
Trzeba naprzód iść....  i świecić....."

Kot

 

Potok i rzeka 
Ignacy Krasicki 

Potok, z wierzchołka góry lecący z hałasem,

Śmiał się z rzeki; spokojnie płynęła tymczasem.

Nie stało wód u góry, gdy śniegi stopniały,

Aż z owego potoka strumyk tylko mały.

Co gorsza, ten, co zaczął z hałasem i krzykiem,

Wpadł w rzekę i na koniec przestał być strumykiem

Nadzieja dla Ameryki

 Chcę jakąś nadzieję dla Ameryki. Nie moze się to tak skończyć  🌿 – Truposz zostawia nas w świecie rozpadu, ale przecież Ameryka nie może ...